wtorek, 25 marca 2014

Zaczęło się... Nie wiem kiedy się zaczęło, ale w notatkach znalazłam moment, kiedy pierwszy raz pisałam o śmierci. Jeszcze w zawoalowany sposób, ale jednak... A wszystko przez to, że w którymś momencie zaczęłam zadawać sobie pytanie "po co to wszystko? jak dalej iść przez życie?" i oczywiście nie znalazłam odpowiedzi...

27 stycznia 2013, gdzieś w górach

Dokoła biało. Zapach drewna i grzanego wina. Pusto w domu. W środku... zawierucha. Być w takim miejscu i nie być szczęśliwym? W takim razie coś musi być nie tak. Czegoś brakuje. A może po prostu w mojej głowie zawsze coś było i zawsze będzie nie tak?

Podobno najważniejsze  to żyć tak, żeby być szczęśliwym. Podobno to całkiem proste. Wystarczy zrozumieć co daje Ci szczęście, a potem tylko do tego dążyć. No właśnie, proste, tylko... co daje mi szczęście?

Czasem myślę, że najlepiej byłoby uciec, w jedyny w stu procentach pewny sposób. Ale na to brakuje mi odwagi. Dziś nie potrafię sama zdecydować o swoim ostatnim oddechu. Chyba jednak za bardzo kocham życie. Bo choć nie jestem szczęśliwa, to ciągle łudzę się, że to szczęście kiedyś przyjdzie... No właśnie, przyjdzie? Ono samo nie przychodzi. Trzeba je sobie wywalczyć. Lecz, żeby wywalczyć, trzeba wiedzieć czego się chce. Czyli znów wracam do punktu wyjścia. Czy wiem czego chcę? Nie...

środa, 19 marca 2014

Zafascynowały mnie moje żyły... Drobna, aczkolwiek wyraźna siateczka z błękitnych nitek. Niebieska pajęczyna. Tuż pod skórą, a jednak, gdy się  mocniej dotknęło żył - znikały. Chowały się w głębszych warstwach tkanek. Tak bardzo chciałam sprawdzić, czy mogę się do nich dostać! Zaczęłam paznokciami drapać to miejsce, gdzie ukryła się najgrubsza nić...

To było miesiąc temu. Po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka nadal goi się blizna.

Od dłuższego czasu walczę z depresją. Ten blog będzie terapią, zapisem mojej walki z chorobą, opowieścią o tym jak się rozwijała... Może pomoże... Może mnie, a może komuś...